Zapraszam Was na pierwszy post z serii #ślubnaśroda.
Dzisiaj opowiem Wam trochę, na czym z mojej perspektywy polega fenomen wesel w stodole.
W ostatnich latach wesela w stodole zyskują na popularności. Na czym polega rosnąca z roku na rok popularność takich wesel? Dlaczego akurat stodoła? Postaram się Wam, zupełnie subiektywnie, pokrótce o tym opowiedzieć.
Zacznijmy od odpowiedzi na pytanie, z czym kojarzy się Wam wesele w stodole? Z naturą, ekologią, luzem, swobodą, szeroko rozumianym życiem slow? Z weselem bez spiny? Bez narzuconych sztywnych form?
Od ubioru począwszy na jedzeniu skończywszy?
Dla mnie ze wszystkim tym po trochu. Obserwując nasze Pary, a przede wszystkim ich gości widzimy, jak z godziny na godzinę atmosfera się rozluźnia.
I nawet, jeżeli ktoś na początku nie do końca jest pewny, czy tutaj „pasuje” w swojej wytwornej sukience i eleganckim garniturze, po chwili widać, jak śmiga boso po trawie niczym leśna nimfa, lub rzuca marynarkę w kąt, podwija rękawy koszuli i siada z dawno nie widzianym wujkiem w cieniu brzóz, oddając się długim rozmowom.
Wesele w stodole zazwyczaj wybierają Pary żyjące na co dzień w dużych miastach, często poza granicami Polski. Oddaleni od bliskich, skupieni na pracy, w tym najważniejszym dniu swojego życia pragną mieć najbliższych sobie ludzi, swoje rodziny i przyjaciół blisko siebie.
A nic tak nie sprzyja bliskości tego dnia, jak wesele w stodole położonej gdzieś w dalekiej wsi, gdzie do najbliższego sklepu trzeba wybrać się kilka kilometrów dalej, nie ma wi-fi, a dookoła natura, cisza i spokój, którą urozmaica śpiew ptaków.
Powrót do korzeni i do natury to coś, co nam, współczesnym ludziom jest coraz bardziej potrzebne. Sami mieszkamy blisko dużego miasta i choć w Dyrkowie jesteśmy praktycznie w każdy weekend, to człowiek stamtąd zawsze wyjeżdża „inny”. W naszym przypadku zawsze zmęczony i urobiony po łokcie, ale szczęśliwy i wypoczęty, z wolną głową.
Wesele w stodole mobilizuje, by zabierając się za jego organizację puścić wodze fantazji i dać się ponieść swoim marzeniom. O ślubie w plenerze, tańcach pod chmurką, na boso, w trawie, zabawach na świeżym powietrzu, ognisku i bardziej piknikowej formie wesela niż takiej klasycznej, jaką wszyscy znamy.
Nie ma nic złego w klasyce, ale miejsca niestandardowe, jak właśnie stodoła kuszą, by wyjść z tego schematu i zrobić coś inaczej. Zwłaszcza wtedy, kiedy jesteście parą, która niekoniecznie dobrze czuje się w pałacowych czy dworkowych wnętrzach, obecność dużej ilości personelu Was peszy, chcecie mieć obiekt na wyłączność co daje Wam gwarancję, że nikt obcy nie zakłóci Wam zabawy z najbliższymi.
To wszystko brzmi bajkowo i uwierzcie mi, z autopsji wiem, że może być piękną bajką. Najważniejsze jednak, by główni bohaterowie tej baśni – Państwo Młodzi – dobrze czuli się w wybranym przez siebie miejscu.
Czy wesele w stodole jest dla Was? Jeżeli kochacie naturę, cenicie sobie swoją prywatność, spokój i ciszę, ważna jest dla Was ekologia i nie zależy Wam na marmurach, to dobrze wybraliście.
Fenomen wesel w stodole bierze się z naszego zmęczenia błyskotkami, hałasem, wielkomiejskim blaskiem i kiczem.
Pary pragną odpocząć od tego, co oferuje świat każdego dnia. Zatrzymać się na chwilę i chłonąć tę radość i miłość, które w dniu ślubu płyną z każdej strony. A nic tak nie sprzyja zatrzymaniu na tu i teraz w tym dniu, jak kojący spokój otaczającej natury, śpiew ptaków, rozgwieżdżone niebo, którego żadna miejska łuna nie jest w stanie zakłócić i bliscy ludzie, którzy są z Wami w tym dniu.
Do zobaczenia w Dyrkowie!